Klinika rodziny Kangofu

Duża i bardzo szanowana klinika klanu Kangofu w której pracują najznakomitsi medycy.
xxx
Podbiegam do drzwi i kieruje się za ludźmi którzy wnoszą człowieka. Może być ciekawie. Wyciągnąłem notes i notuje pierwsze spostrzeżenia.

zauważyłeś że mężczyzna ma usztywnioną szyję [tak jak w realu] kołnierzem. Jego lewa ręka jest obandażowana nie widziałeś co mu w nią było. Wnieśli go do kliniki a ty za nimi szedłeś. Na razie nic nie rozbili, tylko wnieśli go na salę, a ty zostałeś zatrzymany przez jakiegoś lekarza którego nie znałeś.
-Chcesz czegoś...?-Zapytał sie Ciebie. Raczej nei był z twojego klanu bo byś go znał.

Jestem Keizo Kangofu. Chciałem podpatrzeć na poczynania medyków aby się poduczyć. Powiedziałem pokornie i lekko się ukłoniłem.

-Kang...-Nie dokończył tylko Cię wyminał i pobiegł przed siebie chyba kolejny pacjent.

Ciągle przyglądałem się mężczyźnie z usztywnioną szyją i zapisywałem jego zachowania i czekałem aż w okół niego zacznie się coś dziać.

Byłeś na sali, gdzie były różne dziwne przyrządy, z których tak rzadko korzystano. Jeden mężczyzna podszedł do poszkodowanego, kładąc skrzyżowane ręce na jego klatce piersiowej. wokół dłoni pokazała się poświata zielona.

Patrzyłem na twarz poszkodowanego jak i medyka. Starałem się w jakiś sposób oszacować jaką ilość chakry medyk przesyła do ciała rannego. Patrzyłem na ułożenie dłoni, jak i całego ciała medyka.

Medyk był skupiony. Był to twój daleki kuzyn którego znałeś z widzenia tylko. Wyczuwałeś jego chakrę, lecz nie wiedziałeś ile jej wysyła.

Ciekawe, ciekawe... Powiedziałem cicho do siebie ciągle się dokładnie wpatrując we wszystko co się w tej sali dzieje. Nie pytałem o nic aby nie rozpraszać kuzyna, wiedziałem że z medycznymi technikami nie ma żartów. Po pewnym czasie uznałem że czas wracać do domu na obiad.

Kuzyn robił to co widziałeś przez jeszcze 9 minut, zmieniając miejsca ułożenia rak. Doszedłeś do domu, czytajać swoje notatki.